Michael Palin powiedział kiedyś, że latanie samolotem zabija podróżowanie. Wchodzimy na pokład, odrywamy się od ziemi i przez całą drogę pozostajemy z dala od świata, by ostatecznie wylądować u celu, gdzie zostajemy wklejeni niczym postacie z wycinanki. Pozbawiamy się w ten sposób wszystkiego, co jest pomiędzy – ludzi, krajobrazów, a nawet kaprysów pogody, ponieważ samolot frunie na ogół ponad chmurami. Sprowadzamy w ten sposób podróżowanie wyłącznie do samego aktu przemieszczania się.
Argumenty Palina stosunkowo łatwo odeprzeć. W końcu to właśnie dzięki rejsom powietrznym możemy bez trudu docierać do miejsc dawniej nieosiągalnych, a wciąż gęstniejąca siatka połączeń niskokosztowych sprawia, że latanie samolotem jest dziś dostępne dla coraz większej liczby osób. Podejrzewam jednak, że znany angielski komik, a obecnie również wielki podróżnik, miał zupełnie co innego na myśli. Owszem, dzięki liniom lotniczym odwiedzamy więcej odległych miejsc, ale trudniej nam opuścić strefę komfortu i porzucić schemat: transport, hotel, restauracja, zakupy, pub i tak w kółko. Jedyna zmiana dotyczy wówczas lokalizacji na mapie.
Paradoksalnie, właśnie tanie linie lotnicze mogą nam pomóc wydostać się z tego schematu. Samoloty najpopularniejszych przewoźników niskokosztowych często nie lądują bowiem w głównych portach lotniczych wielkich miast, ale na niedużych lotniskach oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów od celu naszej podróży. Przykładowo, lecąc do Paryża, wylądujemy najpewniej na lotnisku w Beauvais, w drodze do Barcelony przyjdzie nam być może korzystać z terminala lotniczego w Gironie, a zanim postawimy nasze stopy w Mediolanie, znajdziemy się najpierw w Bergamo. Na własne oczy przekonałem się, że każde z tych trzech niedużych miast jest warte spędzenia tam choćby jednego dnia. Co więcej, żadnego z nich najprawdopodobniej nigdy bym nie odwiedził, gdyby nie zabrał mnie tam tani przewoźnik lotniczy.
Francuskie Beauvais zachwycić może swą przepiękną gotycką katedrą i staroangielską zabudową. Girona ma niepowtarzalny klimat, wąskie i strome uliczki, widok na Pireneje, plac położony (dosłownie) nad rzeką i most zaprojektowany przez samego Gustave'a Eiffela. Bergamo natomiast skrywa niezwykle uroczą starówkę położoną na szczycie wzgórza, z którego rozpościerają się niepowtarzalne widoki.
Zwyczaj planowania przystanków w podróży wciągnął mnie na dobre. Teraz nawet rezerwując bilety kolejowe, staram się tak zorganizować wyprawę, by podczas ewentualnych przesiadek mieć czas na zwiedzenie czegoś więcej niż tylko hali dworca i okolicznych wystaw sklepowych. Jako przykład niech posłuży Koblencja. Wysiadając na dworcu głównym, miałem o niej dość nikłe pojęcie. Po dwugodzinnym spacerze wiem już, że miasto to jest nad wyraz fotogeniczne i zdecydowanie warte spędzenia tam więcej czasu.
Moi rodzice są wielkimi fanami podróży autem toteż dzieciństwo spędziłam podróżując w ten sposób i nie powiem, nie żałuję. Ale dziś jetem już za stara na spędzeniu 17-20 godzin w aucie, dlatego bliższe są mi podróże samolotem. Zgodzę się, że podróże tym środkiem transportu to takie wklejenie nas w nowe miejsce, ale czyż to nie jest w tym wszystkim najbardziej urocze? :)
OdpowiedzUsuńPs. piękne zdjęcia :)
17-20 godzin w aucie? Twarda z Ciebie zawodniczka. Mnie by pewnie współpasażerowie zostawili gdzieś na stacji benzynowej w połowie drogi, zanim zanudziłbym ich na śmierć. Wygląda na to, że loty samolotem to wybawienie dla nas wszystkich. ;)
UsuńP.S. Dziękuję w imieniu zdjęć. :)
Myślę, że właśnie dlatego tak bardzo spodobało mi się podróżowanie autostopem - bo nigdy nie wiesz, gdzie trafisz, a najważniejsza staje się DROGA a nie konkretny punkt na mapie. I mimo wszelkich niebezpieczeństw, serce rwie się do takich podróży. Btw, piękny zakątek odkryłes!
OdpowiedzUsuńA planujesz może w najbliższym czasie kolejny autostop?
UsuńAż mi głupio, że jeszcze dobry rok temu byłem przekonany, że Niemcy to kraj, który turystycznie szybko się nudzi.
Piękne zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńPodróżowałam w taki sposób nawet i do 24h (by dotrzeć do Londynu :P). Jednak na dłuższą metę czułam się zmęczona i wieczny ból kręgosłupa nie pomagał w dyskomforcie. Tak więc wolę podróże samolotem. Mimo, że przerażają mnie bardziej :>
OdpowiedzUsuńCzyżbyś kulała się do Londynu autobusem? To faktycznie boli. Ja dziś po 2,5h lotu wysiadłem z wypchanego po brzegi ryanaira z przekonaniem, że nie czuję nóg, ale przy Twoim 24-godzinnym wyczynie odpadam w przedbiegach.
Usuń