środa, 6 października 2021

Niebawem przylecę do Polski

Niebawem przylecę do Polski po niemal dwuletniej przerwie. Jeszcze nie do końca potrafię w to uwierzyć. Przecież nie raz już planowałem tę podróż, a potem ciągle coś sprawiało, że musiałem ją odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Może więc lepiej się jeszcze nie nastawiać, żeby zaoszczędzić sobie potencjalnych rozczarowań?

Jakaś część mnie obawia się ponownego zetknięcia z ojczystym krajem. Polski, którą lubiłem i z której przed laty wyjechałem, już nie ma. Tej, która jest obecnie, nie lubię i nie chcę do niej wracać. A w każdym razie nie chcę wracać na dobre. Nie wstydzę się Polski. Nie wstydzę się, że stamtąd pochodzę. Choć wstydzę się ludzi, którzy nią teraz kierują. Ludzi małych, podłych i zawistnych. Ludzi, których nikczemność przerosła moje wyobrażenia.

Wierzę, że wszyscy w gruncie rzeczy pragniemy tego samego – dobrze żyć i być szczęśliwymi. Dlatego nie mam za złe ludziom, którzy w tej czy innej sprawie myślą inaczej niż ja. Bo mimo wszystko wierzę, że kierują się dobrą wolą. A jednak boję się pewnych konfrontacji. Boję się usłyszeć z dziesiątek ust nienawistne słowa, które każdego dnia wtłaczane są Polakom do głów poprzez bezczelną, haniebną propagandę TVP. Boję się ludzi, którzy kłamstwo nazywają prawdą, nacjonalizm – patriotyzmem, a bluźnierstwo – chrześcijaństwem.

Sześć lat temu, spoglądając na zmieniającą się Polskę zza jej zachodniej granicy, spodziewałem się dowartościowania tej części społeczeństwa, która od dawna czuła się niedoceniana i poniewierana. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby owo dowartościowanie odbyło się na przyzwoitych zasadach, choć – prawdę mówiąc – niespecjalnie w to wierzyłem. Nie myliłem się. Zwyciężył tani populizm, bylejakość i granie na najniższych instynktach. A każdy kolejny rok pokazywał, że sprawy, które jeszcze niedawno nas głęboko bulwersowały, wkrótce okazywały się błahostkami przy tym, co rządzący zaserwowali nam w kolejnej odsłonie. Niezbyt to piękna katastrofa. 

Pędzimy autostradą ku autorytaryzmowi. A droga – na nasze nieszczęście – od dłuższego już czasu wiedzie z górki. Powiesz być może, że nie wiem, co mówię, bo dawno już wysiadłem z wesołego autobusu o nazwie Polska i przyglądam się wszystkiemu z odległej perspektywy. Owszem, wysiadłem, ale nie stałem się przez to obojętny. Nie chcę Polski brunatnej, nienawistnej, skłóconej, przaśnej, zacofanej i odizolowanej od świata. Chcę mieć dokąd wracać.


2 komentarze:

  1. Zgadzam się ze wszystkim, co napisaleś i dodam cos od siebie. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że zadowolenie z tej sytuacji wyrazają nie tylko szeroko pojęci starsi ludzie ale i młodzi. Dokładnie ci sami młodzi, którzy komunę znają z lekcji historii, nie pamietają, co oznacza brak Schengen, za to w ostatnich latach wiele podrózowali, uczyli się obych języków i byli otwarci na świat. Śmiało nazywali siebie Polakami i Europejczykami i obywatelami świata. To jest smutne bo w tych młodych powinna być nadzieja ale ja jej nie widzę. Widzę obojętność, brak charyzmy, skupienie uwagi na sobie i na smartphonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to smuci. Choć może to przejaw tego, że dziadziejemy? Kolejne pokolenie też ma swoje wyzwania, które dotychczas mało kogo obchodziły. Podobno przyszłość pisze się sama, czy tego chcemy czy nie. Dwa lata temu chyba nikomu nie roiło się, że nadciąga pandemia. Być może nasze dzisiejsze prognozy wkrótce okażą się niewiele warte? Tak czy owak, warto mówić wprost, na co się nie godzimy i co budzi nasz niepokój. Warto przypominać, że historia lubi zataczać koło i że skoro raz coś się zdarzyło, może zdarzyć się ponownie. Podsycanie lęków, kreowanie wrogów i odczłowieczanie pewnych ludzi może przynosić władzy chwilowe korzyści, ale w dłuższej perspektywie jest zgubne dla nas wszystkich. Zaśmiecanie Internetu kłamstwami, manipulacjami i nienawistnymi komentarzami może pomnażać dochody, ale prowadzi nas na manowce polaryzacji społeczeństwa i snucia teorii spiskowych. Bycie obojętnymi i zaabsorbowanym wyłącznie swoim własnym poletkiem jest niebezpieczne, gdy staje się dominującą tendencją w społeczeństwie. To są oczywistości, o których – wydawałoby się – nie ma potrzeby w ogóle mówić. A jednak. Skoro dziś nawet oczywistości przedstawia się w kategoriach opinii, to niech będzie, że są to moje opinie. Nasze opinie.

      Usuń