wtorek, 22 grudnia 2020

Biała pierzyna srebrem podszyta

Miniony tydzień zaczął się od uporczywego bólu głowy i niezrozumiałej senności, z której nawet mocna kawa nie była mnie w stanie wybudzić na dłużej niż pół godziny. Wyjaśnienie nagłego spadku formy odnalazłem w doniesieniach meteorologicznych. Nieopodal atlantyckiego wybrzeża USA formował się właśnie kolejny Nor'easter. Tak Amerykanie nazywają cyklon, który ostatnimi czasy powraca w te rejony świata nawet kilka razy do roku. Ilekroć jego nadejście przypada na zimową porę, wraz z podmuchami północno-wschodniego wiatru (stąd nazwa cyklonu) nieuchronnie pojawiają się obfite opady śniegu. Jak się wkrótce okazało, tegoroczna śnieżyca była najintensywniejszą w całej dekadzie. 

Pierwsze nieśmiałe płatki białego puchu spadły w środę po południu, roztapiając się niemal natychmiast po zetknięciu z ziemią. Dopiero po zmroku to niemrawe śnieżne preludium przeistoczyło się w pełnowymiarową nawałnicę. Gdy w czwartek rano za oknami wciąż nie przestawało prószyć, chwyciłem aparat i wyszedłem sfotografować to, co za chwilę zniweczyć miały tysiące samochodowych kół. Udało się. Na ulicach wciąż jeszcze królowała biel. Dozorcy dopiero zabierali się za odśnieżanie przydomowych chodników, a w parkach pierwsze ścieżki w śniegu wydeptywały psy, które wyciągnęły zaspanych i zmarzniętych nowojorczyków na poranny spacer. 

Happy snow day! – zawołała kilkuletnia dziewczynka do swojego taty, gdy stałem akurat nieopodal, fotografując ośnieżoną choinkę. Nieco później tymi samymi słowami przywitała mnie kasjerka w supermarkecie. Entuzjastyczna reakcja na pojawienie się pierwszego śniegu najwyraźniej nie mija z wiekiem. Nawet jeśli czujemy się za starzy na lepienie bałwana, wciąż żyjemy w świecie, w którym śnieg zmienia optykę zdarzeń. Tego dnia już na pierwszy rzut oka widać było, że solidna warstwa śniegu przekształciła ulice Nowego Jorku w zimową krainę, przykrywając tym samym z dawna nagromadzone brudy. A to dopiero początek zmian. 

Jak donosi New York Times, zeszłotygodniowy snow day w niczym nie przypominał poprzednich. Nie tylko za sprawą rekordowych opadów śniegu, ale przede wszystkim dlatego, że rodzice, którzy ze względu na pandemię pracują teraz zdalnie, wreszcie mogli bezkarnie zabrać swoje dzieci na sanki, zamiast martwić się, kto się nimi zajmie podczas odwołanych zajęć w szkole. Inna sprawa, że lekcje wcale nie musiały być odwołane, skoro i tak prowadzone są przez Internet. Co jeszcze istotniejsze, zdalnemu trybowi pracy zawdzięczamy również mniej urazów na zaśnieżonych chodnikach i mniej rozbitych samochodów na drogach. Nie mówiąc już o tym, że mało kogo zmartwił paraliż lotnisk, zważywszy, że połączenia lotnicze od dawna ograniczone są do minimum. 

Amerykanie mówią o takich sytuacjach silver lining (tłumacząc dosłownie: srebrna podszewka). Podkreślają w ten sposób, że każde nieszczęście – w tym wypadku pandemia – ma jakiś pozytywny wymiar. Szkoda tylko, że już nazajutrz srebrna podszewka śnieżnej pierzyny przeistoczyła się w podszewkę błotnistą. Woda z topniejącego śniegu utworzyła kanały ciągnące się wzdłuż krawężników, sprawiając, że pokonywanie każdej kolejnej przecznicy wiązało się z koniecznością przekroczenia kałuży wielkości solidnego kroku. A niekiedy nawet kilku kroków. Dzięki zanurkowaniu w jednej z nich przekonałem się, że moje przegrzane mieszkanie ma pewną ukrytą zaletę. Szybko schną w nim buty. Dobre i to.
























Źródła:


3 komentarze:

  1. Zdjęcia cudownie oddaja zimowy klimat Puchowa pierzynka przykryła szarość, a razem z lampkami i ozdobami tworzy urokliwy nastrój. Do tego grzane wino, dobry film, coś na przekąskę - to jest to. Jak fajnie, że na ulicach pustki, to też wzmacnia odczucie spokoju i świątecznej atmosfery. Lepiłam mini bałwana już pod koniec listopada, a dzisiaj deszczowo, ale liczymy , że będą opady w pierwszy dzień Świąt. Jakiego masz tego Canona ? - zdjęcia są super.
    Dobrych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Przejrzałem Twój butik w poszukiwaniu zdjęcia listopadowego bałwana, ale chyba go tam nie ma. Pewnie był za bardzo mini, żego go uwiecznić. Dajmy więc polskiej zimie drugą szansę, może po Nowym Roku się odezwie. Zdradzę tymczasem, że mój aparat to Nikon D7000. Nie jest już najnowszy, ale ciągle się lubimy.

      Ja również życzę Wesołych Świąt, mimo że w tym roku będą inne niż dotychczas.

      Usuń
  2. Aa, to Nikon - skoro robi takie zdjęcia to amatorsko wystarczy. Bałwan był całkiem ładny i nie taki mały , podobny był do bohaterów bajki „Sąsiedzi” miał identyczny nos, który w pierwszej kolejności został krótkotrwałłą zabawką psa;)

    OdpowiedzUsuń