Komunikat głoszący co powien czas, że ulice przerodziły się w rwące potoki dawno już zasilił kanon klisz powtarzanych w polskich mediach. Oswoiliśmy się z nim do tego stopnia, że kompletnie przestały nas dziwić zdjęcia podmytych samochodów, zalanych tuneli i studzienek odpływowych nie wytrzymujących naporu wody. Podejrzewam, że gdybym w dalszym ciągu mieszkał w Polsce, najpewniej w ogóle nie zainteresowałbym się tym tematem, milcząco akceptując stan rzeczy. Tak się jednak składa, że od dłuższego czasu przebywam w kraju, w którym na moją głowę spada znacznie więcej deszczu, a mimo tego ulice wcale nie przeradzają się w rwące potoki, zaś poziom wody w rzekach nie osiąga w drastycznym tempie stanu alarmowego.
piątek, 24 czerwca 2016
Ciągle pada, alejkami już strumienie wody płyną.
Komunikat głoszący co powien czas, że ulice przerodziły się w rwące potoki dawno już zasilił kanon klisz powtarzanych w polskich mediach. Oswoiliśmy się z nim do tego stopnia, że kompletnie przestały nas dziwić zdjęcia podmytych samochodów, zalanych tuneli i studzienek odpływowych nie wytrzymujących naporu wody. Podejrzewam, że gdybym w dalszym ciągu mieszkał w Polsce, najpewniej w ogóle nie zainteresowałbym się tym tematem, milcząco akceptując stan rzeczy. Tak się jednak składa, że od dłuższego czasu przebywam w kraju, w którym na moją głowę spada znacznie więcej deszczu, a mimo tego ulice wcale nie przeradzają się w rwące potoki, zaś poziom wody w rzekach nie osiąga w drastycznym tempie stanu alarmowego.
wtorek, 14 czerwca 2016
Asymetria
Praca w polsko-niemieckim przedsiębiorstwie z natury rzeczy wymaga od części personelu odbywania regularnych podróży pomiędzy tymi krajami. Kilka dni temu okazało się, że M. (zatrudniony w centrali firmy we Wrocławiu) i ja podróżować będziemy tym samym lotem z Dortmundu. On wracał akurat z Niemiec, ja natomiast wybierałem się do Polski. Dość powiedzieć, że to dopiero początek różnic pomiędzy nami.
środa, 8 czerwca 2016
Am I sterdam?
Łatwo jest powiedzieć "Lubię Amsterdam!", bo to nic nas nie kosztuje i nikogo specjalnie nie zdziwi. Miasto to można zresztą lubić na co najmniej kilka sposobów – "od pierwszego zetknięcia" tak jak lubi się szarlotkę lub poobiednie espresso; "od zachłyśnięcia wolnością" jak student pierwszego roku, któremu wreszcie nikt nie mówi, kiedy ma wrócić do domu; "od wybałuszania oczu", podziwiając wystawy sklepowe obfitujące we wszystko co artystyczne, unikatowe, oldschoolowe lub hipsterskie;
Subskrybuj:
Posty (Atom)