niedziela, 25 października 2020

Ucieczka z Manhattanu


Wyprawa na Governors Island miała być pierwszą od wielu miesięcy eskapadą poza Manhattan. Zanosiło się, że będzie oryginalnie i z przytupem. Oryginalnie, bo niby niedaleko, a jednak do kompletnie innego świata. Z przytupem, bo nie po lądzie, nie w tunelach metra, lecz promem przez zatokę. No i wyszło wyśmienicie. Był rejs, był wiatr we włosach, nawet pogoda dopisała. Nawalił tylko jeden szczegół, ale nie uprzedzajmy wydarzeń.

sobota, 17 października 2020

Zmierz się z Ameryką


Niewielka zmiana w otaczającym nas świecie może sprawić, że staniemy się bezbronni jak dzieci. Banalne pytanie o wzrost, na które dotychczas odpowiadałem bez namysłu, okazało się wyzwaniem ponad moje siły, gdy pytający oczekiwał ode mnie pomiaru wyrażonego w stopach i calach. Cóż z tego, że z opresji wyzwolił mnie internetowy przelicznik jednostek, skoro i tak ostatecznie musiałem przyznać się do niewiedzy? Na dodatek ktoś z tej mojej niewiedzy miał niezły ubaw. 

sobota, 10 października 2020

Focus na wieś

Plany miast bywają zwodnicze, nawet te cyfrowe. Ilekroć o tym zapominam, łatwo ulegam złudzeniu, że skoro wiem, gdzie skręcić i jak daleko mam jeszcze do celu, to zdobyłem już całą niezbędną wiedzę terenową. Zwiedzając Lizbonę, kilkukrotnie złapałem niespodziewaną zadyszkę, ponieważ tam, gdzie w telefonie narysowana była linia prosta, w rzeczywistości czekała mnie wspinaczka pod górę. W Katowicach z kolei ugrzązłem kiedyś po ciemku w błocie, nie spodziewając się, że na planie zaznaczono ulicę, która jeszcze na dobre nie powstała. W Nowym Jorku pewnie nie napotkam takich przygód, skoro grunt jest tu raczej płaski i utwardzony, choć i tak plan miasta nie zawsze całą prawdę mi powie. Wystarczy na przykład przekroczyć 14. ulicę, a już się człowiek znajdzie w zupełnie innym świecie, którego próżno wypatrywać na planie. Drogi niby nadal układają się w kratkę, a jednak do tych poprzednich są kompletnie niepodobne. 

sobota, 3 października 2020

M jak Subway

Na pomysł wybudowania kolei miejskiej jako pierwsi wpadli Anglicy. Potem Francuzi od nich zgapili i jeszcze zdołali przekonać większą część świata, by nazwać ją metrem. Owo powszechnie używane francuskie słowo to zgrabny skrót od le Métropolitain, które wywodzi się od La Compagnie du chemin de fer métropolitain de Paris (fr. spółka metropolitalnej kolei żelaznej w Paryżu). Londyńczycy niemal od początku określali swój wynalazek mianem Underground (ang. podziemie), jednak wraz ze wzrostem jego popularności, nowo powstające systemy kolei miejskiej na świecie zyskiwały niekiedy jeszcze inne nazwy. Nowojorczycy na przykład, niejako na przekór Anglikom i Francuzom, zdecydowali się na słowo Subway, którym Brytyjczycy zwyczajowo określają przejścia podziemne, zaś współcześnie przywołuje ono na myśl sieć barów kanapkowych. Może więc powinniśmy być wdzięczni paryżanom za metro? Jest łatwe do wypowiedzenia, nie wymaga tłumaczenia na inne języki, a przede wszystkim nie kojarzy się z ciemnymi zakamarkami ani fast foodem.