niedziela, 15 listopada 2020

Nowy Jork znów paruje


Za sprawą gwałtownego ochłodzenia sprzed kilku tygodni ruszyła wielka ciepłownicza machina mająca podgrzać atmosferę w mieszkaniach. Pech chciał, że zaczęło się od podwójnego falstartu. Nie dość, że nowojorczykom gorąco było już od kampanii wyborczej, to jeszcze chwilę potem nastąpił niespodziewany powrót letniej aury. A że raz rozbudzonego kolosa władającego domowymi grzejnikami nie tak łatwo z powrotem ułożyć do snu, to przyszło nam zmagać się z piekielnym żarem w listopadzie.

Centralne ogrzewanie w nowojorskich mieszkaniach działa jak w starych składach PKP – albo grzeje zbyt mocno, albo nie grzeje wcale. Jako odbiorca energii cieplnej nie mam nad tym żadnej kontroli. Zapytałem kiedyś administratora budynku, czy nie dałoby się trochę przykręcić zaworów. Ten zaś w odpowiedzi pokręcił tylko głową, zapewniając, że on również nie ma wpływu na temperaturę. 

Elektrociepłownia odpiera zarzuty niezadowolonych mieszkańców, podając całą gamę argumentów rozpoczynających się przedrostkiem "eko". Ma w tym zresztą sporo racji. Tutejszy system centralnego ogrzewania oparty jest bowiem na transporcie pary wodnej. W podziemiach Manhattanu przebiega największa tego typu instalacja na świecie. Mniej więcej połowa przesyłanej pary wytwarzana jest wraz z produkcją energii elektrycznej, pozwalając w ten sposób na znaczne ograniczenie emisji dwutlenku węgla i innych zanieczyszczeń atmosfery. Na dodatek proces ten jest niezwykle tani, dzięki czemu za ogrzewanie mieszkania i za ciepłą wodę nie muszę płacić ani centa powyżej czynszu.

Z niewielkiego projektu zapoczątkowanego pod koniec XIX wieku nowojorska instalacja parowa rozrosła się do pokaźnych rozmiarów sieci obejmującej swym zasięgiem ponad połowę powierzchni Manhattanu. Do odbiorców systemu należą chociażby Empire State Building czy Metropolitan Museum of Arts, a nawet niektóre współczesne drapacze chmur. Oprócz ogrzewania wnętrz, para wodna wykorzystywana jest również do zmywania naczyń w restauracjach, produkcji serów w zakładach rzemieślniczych, a nawet sterylizacji przyrządów w niektórych szpitalach. 

Jednak najbardziej widowiskowym aspektem sprawy jest rozsiana po ulicach Manhattanu populacja biało-pomarańczowych kominów budujących mistyczną aurę parującego miasta. Za ich obecność odpowiedzialna jest firma ConEdison, która zarządza systemem centralnego ogrzewania. Jej pracownicy regularnie konserwują i naprawiają sieć przesyłową. Rolą tymczasowych kominów wyrastających z ziemi jest zaś zagwarantowanie, by rozgrzana do 180 stopni Celsjusza para wodna wydostająca się z remontowanych rur nie poparzyła przechodniów i nie ograniczała widoczności kierowcom. 


Niestety ekologiczne i ekonomiczne argumenty użycia pary wodnej biorą w łeb, gdy przegrzane mieszkania zaczynają przypominać sauny. Tak się stało, gdy nieco ponad tydzień temu temperatura na zewnątrz niespodziewanie podskoczyła powyżej dwudziestu stopni Celsjusza. Aby dało się wytrzymać w domu, musiałem uwalniać cały mój przydział taniego i przyjaznego środowisku ciepła przez otwarte okna. Nawet w nocy. Najtrudniejsze były jednak popołudnia, gdy promienie słońca padały prosto na moje szyby. Do dziś nie rozumiem jak to możliwe, że w tak gęstej, pełnej wieżowców zabudowie uchowała się luka, przez którą aż tyle światła wpada do mieszkania na piątym piętrze. Chyba po raz pierwszy pożałowałem, że mam okna skierowanie na podwórko. 

Administrator budynku poradził mi, bym w krytycznych momentach włączał klimatyzację. Tylko czy w ten sposób nie przyczynię się do odebrania budynkowi dumnie prezentowanej na drzwiach wejściowych najwyższej klasy wydajności energetycznej? Od spadku do kategorii B dzielą nas zaledwie cztery punkty. Aż strach pomyśleć, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na moich przegrzanych barkach.


P.S. Termin "parujące miasto" zaczerpnąłem z komentarza Magdy, autorki bloga Palm Tree View.

Źródła:

7 komentarzy:

  1. XXI wiek, kosmiczne nowoczesne technologie a nie ma kurka albo metody w elektrociepłowni zmniejszyc temp. w mieszkaniu ? - ale ta Ameryka przewrotna , bo u nas post komunie jest taka mozliwosc ;) Niepotrzebnie energia parowa idzie w powietrze i ogrzewa planetę , a w tzw. „parówce”mieszkaniowej nie da sie funkcjonować w temp. powyzej 22 stopni , u nas tez wzieli ten temat na tapet i zachecaja do obnizenia temp . bo podobno obnizenie o 1 stopien to oszczednosc 15 mln drzew z ktorych wytwarza sie 1mln ton węgla - dla mnie optymalna temp to 20 stopni - kominy wyglądają śmieszne - wydaje się jakby wystawsły ze statku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa jak zwykle jest zawikłana. Gdy zagłębić się w szczegóły zagadnienia, okazuje się że są instalacje, podinstalacje i instalacje alternatywne. Gdzieniegdzie powstały już nowsze elementy sieci, wyposażone w termostaty, ale są też i takie wiekowe (jak choćby u mnie w mieszkaniu), gdzie próżno ich szukać. Może kiedyś ktoś wreszcie to wszystko zmodernizuje?

      Usuń
  2. Zajrzałam tu bo szukam odskoczni od pracy i chyba już do niej tej nocy nie wrócę...bo jak autorka komentarza powyżej zastanawiam się, jak to możliwe. A z drugiej strony, w koncu Ameryka to kolos na glinianych nogach i tu mamy kolejny przykład. W takim NY to ogrzewanie powinno być w jakieś technologii NASA ;) I dziękuję bo tetaz już wiem, co to za parę z chodnika czasem widac w filmach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi słyszeć, że mogę niekiedy posłużyć za odskocznię od pracy.

      Usuń
  3. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń