środa, 15 listopada 2017

Kraniotomia z wybudzeniem


Poniedziałek, godzina siódma trzydzieści rano. O spóźnieniu nie może być mowy, więc na wszelki wypadek docieram do szpitala dwadzieścia minut przed czasem. Z duszą na ramieniu czekam na Philippe'a w umówionym miejscu nieopodal kafeterii, spacerując nerwowo w tę i z powrotem. Moja dzisiejsza wizyta na bloku operacyjnym ma być znacznie dłuższa od poprzedniej, ale nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie roję sobie, że trwać będzie aż sześć godzin, podczas których przedefiniuję moje wyobrażenia o tym, jakie widoki są, a jakie nie są nieprzyjemne dla oczu.