sobota, 2 kwietnia 2016

A Vida Portuguesa


Po powrocie z pierwszej wyprawy do Porto czułem się, jakbym zjadł wszystkie rozumy. Odwiedzenie miasta, które przedtem kojarzyło mi się chyba tylko z charakterystycznym "fusiastym" winem deserowym tak bardzo rozświetliło wówczas mroki mojej ignorancji, że w wyobraźni przyznałem już sobie niemal tytuł doświadczonego badacza wielowiekowej portugalskiej kultury.

Tej wiosny jestem w Porto po raz trzeci i czuję, że nie wiem o tym mieście prawie nic. Zaskakuje mnie nawet deszcz, który niemalże nieprzerwanie kapie mi na głowę już od czterech dni. Wyobrażenie o skąpanej w słońcu Portugalii, które pielęgnowałem przez ostatnie dwa miesiące niecierpliwego odliczania do wyjazdu, zmuszony byłem włożyć między bajki. Z poprzednich wypraw zapamiętałem feerie barw, które tym razem nikną gdzieś niepostrzeżenie w strugach deszczu i porywistym wietrze odczuwalnym ilekroć wdrapię się na któreś ze wzniesień. Jakby tego było mało, co chwilę natykam się na zapuszczone, walące się rudery przypominające o ciężkich czasach wcale nie tak dawnej portugalskiej biedy. Nawet nowe osiedla położone nad oceanem wydają się wyrastać z ziemi bez ładu i składu, jakby jakiś szalony architekt miejski wpadł na chory plan zezwalania wszystkim na wszystko albo najzwyczajniej w świecie porzucił któregoś dnia swoje służbowe obowiązki.

Chyba znów padam ofiarą syndromu kolejnej wycieczki w to samo miejsce. Gdy spadają z oczu różowe okulary, a wyobrażenia nie są w stanie sprostać rzeczywistości, za rogiem czai się rozczarowanie. Przebiega mi przez myśl, że Porto w obecnej aurze jest czarno-białe. Chwytam za aparat fotograficzny i zaczynam pstrykać zdjęcia, które chciałbym utrwalic w wersji monochromatycznej. Nawet nie spostrzegam, kiedy zajęcie to wciąga mnie na całego. Nie miałem pojęcia, że taka niewielka zmiana sprawi, że szarobure miasto w mgnieniu oka nabierze takiego mnóstwa uroku. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie ten deszcz, pewnie w ogóle nie przyszłoby mi do głowy, by w tej części Europy przełączyć się na tryb black&white...

Gdy zapada zmrok, popijam już lampkę wyśmienitego Douro, siedząc w przemoczonych butach, za to z pełną kartą pamięci w aparacie. I znów szkoda mi będzie wyjeżdżać.































8 komentarzy:

  1. Pierwsze zdjęcie - kłamiam się w pas! Blach&white ma swoją magię, uważaj tylko, bo czasami czerń lubi pochłonąć zdjęcie i zjeść wszystkie ciekawe detale.
    Czekam niecierpliwie na moją powrotną podróż do Porto, nawet jeśli miałoby to się równać z opadnięciem klapek z oczu. Może wcale nie będzie to takie trudne, szczególnie teraz kiedy otworzyli nowe połączenia Ryanair z Warszawy:) Masz zupełną rację, miasto w deszczu to zupełnie inne miasto - pamiętam, że miałam dokładnie takie same odczucie ze stolicę. Pierwszy raz na dłużej odwiedziłam ją jeszcze w liceum podczas ferii zimowych, było szaro, buro i nie podobało mi się okropnie. Jak można mieszkać w tak dużym, anonimowych i przytłaczającym mieście? Kilka lat później dałam mu drugą szansę, w Warszawie zawitałam latem. Zobaczyłam ten urok, który tak dobrze skryła wcześniej przede mną stolica. A więc może nie tak trudno zostać tu jednak na dłużej... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ogromnie! Pamiętam, jak wspominałaś o Twoim zachwycie nad Porto, więc życzę Ci rychłego powrotu w te strony. Nawet jeśli miałabyś odrobinę zdemitologizować to miasto. Najpierw czekam jednak na Twoją relację z Andaluzji. :)

      Usuń
  2. Porto- miasto, które podobnie jak Lizbonę, wszyscy zachwycają, a ja patrząc na umieszczane zdjęcia nigdy nie widziałam w nich żadnego uroku! Do teraz! W tych czarno- białych zdjęciach zobaczyłam, że tam może być pięknie! A pierwsze, tytułowe zdjęcie przekonuje mnie najbardziej! W końcu!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Dzięki komentarzowi Magdy dowiedziałem się o bezpośrednim połączeniu z Warszawy, tak więc w drogę! :)

      Usuń
  3. Pięknie opisane i sfotografowane moje miasto. Pozdrawiam serdecznie znad Douro.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czarno-białe zdjęcia, według mnie wyrażają o wiele więcej niż te w kolorze. Nie ma w nich nic rozpraszającego są za to prawdziwe. Piękne kadry wyszły w tym Porto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może pokombinujesz coś z Rzymem w czerni i bieli? Chętnie zobaczę, jak wygląda w Twoim obiektywie. :)

      Usuń