wtorek, 5 stycznia 2016

Ici Chagall


Aż mnie korci, żeby podzielić się z Tobą zachwytem nad niepowtarzalnym smakiem sera raclette serwowanego na gorącym talerzu w towarzystwie małej lampki dajmy na to szwajcarskiego rieslinga, ale nie chcę Ci niepotrzebnie narobić apetytu. Na dodatek istnieje ryzyko, że utonę pośród ochów i achów, a tego czytać się nie da. Napomknę więc co najwyżej, że owszem jest on godny uwagi, ale poza tym ani przez moment nie poruszę już dziś tematu jedzenia, zgoda? Nie będzie to zresztą takie trudne, bowiem Zurych ma do zaoferowania znacznie więcej niż tylko rozkosze podniebienia, nawet w tak dżdżysty dzień jak ten. 

Dzieła Giacometti'ego, Moneta, van Gogha czy Rodina stanowią imponującą kolekcję tutejszego Kunstmuseum. Dodatkowo, dzięki wsparciu finansowemu znanego szwajcarskiego banku, przez pewien czas można również podziwiać wystawę malarstwa Joana Miró. Z tym ostatnim twórcą co prawda nie całkiem mi po drodze, ale i tak przegapić szkoda. Ochoczo pomaszerowałem więc na wschodni skraj starego miasta. Wystarczyło zaledwie piętnaście minut moknięcia na deszczu i odrobina wysiłku (droga miejscami wiodła nieco pod górę), by znaleźć się u bram wspomnianego muzeum. Ze znacznie mniejszym entuzjazmem wysupłałem z kieszeni 25 franków na bilet wstępu. Niestety, niemal wszystkie ceny (hoteli, restauracji, muzeów, pamiątek czy nawet artykułów spożywczych w supermarketach) okazały się być półtora do dwóch razy wyższe niż w Niemczech. Cóż, jak mówi stara prawda, aby żyć w Szwajcarii, trzeba zarabiać w Szwajcarii.

Najbardziej utkwiły mi jednak w pamięci witraże Marca Chagalla, które notabene można podziwiać za darmo w kościele Fraumünster, na przeciwległym brzegu. Na wprost przed nimi ustawiono kilka rzędów krzeseł, z których za grosz nie chce się wstawać, bowiem nie sposób dostatecznie nacieszyć oko tymi niebywale oryginalnie zdobionymi kolorowymi szkłami.

Kilka kroków dalej mieści się Lindenhof  taras widokowy, z którego można nieskrępowanie obserwować wszystkie błękitne tramwaje sunące po szynach przez centrum miasta. Było to zarazem pierwsze tego dnia miejsce, w którym mogłem wyjąć z torby aparat fotograficzny, by pstryknąć kilka zdjęć, rzecz jasna spod parasola.

Kolejnym budynkiem, w którym od biedy dałoby się schować przed deszczem jest bez wątpienia bank, a ściślej cała ich masa. Pamiętam, jak w jednej z finałowych scen filmu "Vabank 2" Duńczyk i Kwinto docierają do Zurychu. Obaj taksują wzrokiem bankowe szyldy, po czym Duńczyk znacząco pyta: "Nie korci cię?". Gdyby wspomnianą scenę faktycznie sfilmowano w Szwajcarii, zapewne rozegrałaby się na zurychskim Paradeplatz, gdzie w pierwszym rzędzie rzucają się w oczy dwa obiekty  niezwykle dostojny gmach będący główną siedzibą Credit Suisse (czyli dawny Schweizerische Kreditanstalt, na który ostrzyli sobie zęby bohaterowie komedii Machulskiego) oraz sąsiadujący z nim nieciekawy moloch zajmowany obecnie przez UBS.

Podążając dalej tropem stereotypowych skojarzeń, zaraz po bankach jednym tchem wymienić można również szwajcarskie zegarki, scyzoryki i oczywiście alpejskie krowy (o serach miałem nie wspominać). Wszystkie te rzeczy, może za wyjątkiem żywych krów, dostać można w sklepach z pamiątkami, których skądinąd wcale nie ma tu tak wiele. Przede wszystkim jednak, nigdzie nie dostrzegłem ulicznych straganiarzy handlujących turystyczną tandetą i za to należy się wielki plus. No, chyba że oni też akurat skryli się gdzieś przed deszczem.







6 komentarzy:

  1. Szwajcarskie ceny zdecydowanie przekreślają szansę, że kiedyś uda mi się to miasto zobaczyć :D Ale chyba też jakoś nie ciągnie tak strasznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mów nigdy. Kiedyś też myślałem o Szwajcarii tak jak Ty, dopóki okazja nie przytrafiła się sama. Obecnie za to myślę tak o Nowej Zelandii i USA. ;-)

      Usuń
  2. Na żywo niestety nie widziałam, ale zdjęcia witraży Marca Chagalla, które miałam okazje kiedyś oglądać zachwycają. Bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć tę magiczną Szwajcarię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, ciekawy jestem, które widziałaś na zdjęciach. Jerozolimskie?
      Pamiętam, jak pisałaś, że świetnie się czujesz we Francji. Stamtąd do Szwajcarii już bardzo blisko, więc coś czuję, że całkiem niedługo tam zajrzysz. :)

      Usuń
  3. Uwielbiam oglądać zdjęcia z podróży :) Twoje są bardzo klimatyczne :)

    OdpowiedzUsuń