wtorek, 15 marca 2016

East Side, West Side


Gdy runął Mur Berliński, miałem niecałe sześć lat – dostatecznie dużo, by zachować w pamięci migawki z telewizyjnych relacji czy fragmenty rozmów rodziców i wujków na ten temat, a zarazem stanowczo zbyt mało, by zrozumieć, że na naszych oczach działa się historia. Prawie rok później, 3 października 1990r. socjalistyczna NRD została oficjalnie włączona do Republiki Federalnej Niemiec. W każdą kolejną rocznicę tego wydarzenia nasi zachodni sąsiedzi obchodzą Święto Zjednoczenia, lecz (choć jest to dzień wolny od pracy we wszystkich landach) nie mają oni w zwyczaju celebrować go ze szczególną pompą. Jak powiedział kiedyś sam Helmut Kohl, jest to raczej dzień rodzinnych pikników i festynów aniżeli hucznych zabaw. To zresztą niejedyny przykład ilustrujący, że pewne następstwa owego zjednoczenia przebiegły zupełnie inaczej niż można się było spodziewać.


"Lewa strona nigdy się nie budzi, prawa strona nigdy nie zasypia..."

Kiedy chodziłem do liceum, utwór "Arahja" zespołu Kult był nie tylko jednym z żelaznych hitów śpiewanych przy ognisku, ale również stanowił najlepszą lekcję czterdziestu lat historii powojennego Berlina, jaką wyniosłem z tamtych czasów. Nie zdziwiło mnie więc, gdy po raz pierwszy usłyszałem, że wraz z upadkiem muru legło w gruzach również mnóstwo wschodnioniemieckich przedsiębiorstw. Mówi się, że gusta mieszkańców NRD momentalnie obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Błyskawicznie odwrócili się oni od rodzimych produktów, generując zarazem gigantyczny popyt na towary z Zachodu. Znacznie mniej entuzjastycznie niż markowe artykuły w kusząco kolorowych opakowaniach powitano natomiast przerośnięte ego i niewysłowioną arogancję, z jaką biznesmeni z RFN przybywali na wschód, by nauczyć swych "młodszych braci" kapitalizmu. Zadzieranie nosa i pogarda dla wszystkiego co wschodnie to zresztą po dziś dzień główne zarzuty, jakie "Ossis" (czyli mieszkańcy wschodnich landów) zgodnie wysuwają wobec "Wessis".


Typowy Ossi, Typowy Wessi

Jak nietrudno zgadnąć, wokół obu grup narosło przez lata mnóstwo stereotypów. Serwis internetowy Deutsche Welle zebrał garść wyznaczników określających statystycznego mieszkańca wschodnich kontra zachodnich landów. Jako typowe dla Ossis wymieniono następujące hasła:

> samochód Trabant
Enerdowska odpowiedź na słynnego VW Beatle jest dziś niemniej kultowa niż jej zachodni pierwowzór, a przed laty postrzegana była jako namiastka wolności w zniewolonym kraju. Prostota konstrukcji (w szczególności charakterystyczna karoseria tegoż bolidu) posłużyła za inspirację do niesłychanej liczby żartów. Dość przypomnieć, że w powszechnej świadomości funkcjonował on jako "zemsta Honeckera".

> Ampelmann
Aż trudno uwierzyć, że tuż po zjednoczeniu zarządzono likwidację charakterystycznych sygnalizatorów świetlnych przedstawiających zabawnego jegomościa w kapeluszu z wielkim rondem i zastąpienie ich neutralnymi zamiennikami z Zachodu. Na szczęście w roku 1997 nadszedł czas ich wielkiego powrotu. Obecnie są one uznawane za ikonę dawnych Niemiec Wschodnich, funkcjonując nie tylko przy przejściach dla pieszych, ale również jako symbol graficzny na koszulkach, pocztówkach, plecakach i wielu innych akcesoriach dostępnych w sklepach z pamiątkami.
więcej informacji na http://ampelmann.de/html/geschichte_english.html

> blok mieszkalny z wielkiej płyty
Modernistyczna myśl technologiczna nakazująca stawiać budynki z prefabrykatów jest doskonale znana w całym dawnym bloku wschodnim, więc nie ma się tu zbytnio o czym rozpisywać, wystarczy rozejrzeć się wokół. Szarość nad szarościami i wszystko szarość, parafrazując proroka.

> ogórki kiszone
Kto oglądał film "Good Bye Lenin", ten pamięta, z jakim zaangażowaniem jego bohater poszukiwał starych, dobrych ogórków szprewaldzkich w mieście, które nagle zasypały artykuły spożywcze z Zachodu. Życie okazało się dopisać do tej zabawnej historii zaskakujący happy end. Jak się bowiem okazało, słynne Spreewaldgurken podbiły serca (a raczej podniebienia) zachodnich Niemców, dzięki czemu mają się dziś one całkiem dobrze. Bez trudu można je obecnie zdobyć w osiedlowych marketach po obu stronach Łaby.

> skłonność do narzekania
Na co narzekają Ossis? Oczywiście głównie na Wessis; najczęściej dlatego, że ci drudzy lepiej zarabiają. Jak wynika ze statystyk, wynagrodzenia na tych samych stanowiskach są przeciętnie 10-15% wyższe w landach zachodnich niż w dawnym NRD. Ossis masowo narzekają też na imigrantów, choć po zachodniej stronie zagraniczne korzenie deklaruje nawet co piąty, a po wschodniej zaledwie co dwudziesty mieszkaniec. 

> Sandmann
Postać Piaskowego Dziadka (zaczerpnięta pierwotnie z baśni Andersena) dotarła nawet do Polski, występując gościnnie w dobranockach z lat 80-tych, ale w przypadku wschodnioniemieckiej serii o przygodach Sandmanna można już mówić o spektakularnym sukcesie. Z biegiem lat (1959-1991) dorobił się on statusu najdłużej emitowanego serialu animowanego na świecie. Mówi się wręcz, że miliony dzieci odmawiały położenia się spać dopóki ich kukiełkowy ulubieniec nie nasypie im piasku do oczu. Nie wszyscy wiedzą, że serial ten przez długi czas funkcjonował równolegle w dwóch wersjach – wschodniej i zachodniej. Krótko po zjednoczeniu Niemiec odgórnie zdecydowano o skierowaniu wschodniego Sandmanna na zasłużoną emeryturę, zaś jego zachodni odpowiednik miał objąć panowanie nad całym krajem. Na skutek fali protestów wywołanej w roku 1992 zdecydowano się jednak odwrócić sytuację, dzięki czemu ostatecznie to Piaskowy Dziadek z NRD przetrwał zmiany ustrojowe.

> Jugendweihe
Ceremonia owej (tłumacząc dosłownie z niemieckiego) "konsekracji młodości" była świeckim odpowiednikiem sakramentu bierzmowania udzielanego w kościołach katolickich i protestanckich, szeroko rozpowszechnionym we Wschodnich Niemczech. Kończący szkołę podstawową 14-latkowie byli w ten sposób uroczyście witani w świecie dorosłych, składając jednocześnie przysięgę wierności ojczyźnie i socjalizmowi. Dość powiedzieć, że tradycja ta spotkała się z miażdżącą falą krytyki świata zachodniego po upadku komunistycznego reżimu w Niemczech.

> "Plaste und Elaste"
Tak właśnie brzmiało hasło kampanii promującej serię produktów z tworzyw sztucznych i gumy, które zawojowały enerdowski świat. Z duroplastu (mieszaniny plastiku i żywicy) wytwarzano nie tylko karoserie wspomnianych już trabantów, ale również miski, talerze, sztućce czy obudowy urządzeń z branży AGD. Niezbyt kuszące, prawda?

Dość tego! Pora dla odmiany przyjrzeć się temu, co uznaje się dziś za typowe hasła kojarzone z Wessis:

> telewizyjny serwis informacyjny
Godzina 20:00 każdego wieczora to w drugiej połowie XX wieku uświęcona pora gromadzenia się całych rodzin przed odbiornikami, by z uwagą śledzić Die Tagesschau czyli przegląd wydarzeń dnia. Co ciekawe, nie było nigdy tajemnicą, że sygnał stacji telewizyjnych z RFN odbierały również liczne anteny zamontowane na dachach domów znajdujących się po wschodniej stronie, dzięki czemu mieszkańcy tamtych rejonów również mogli śledzić doniesienia medialne z Zachodu. Z kolei o obszarach położonych bliżej Odry, gdzie sygnał nie miał już szans dotrzeć, mówiło się wręcz czasem złośliwie jako o "dolinie niedoinformowanych".

> katalog "Otto"
Magazyny reklamowe domów sprzedaży wysyłkowej "Otto" święciły triumfy przez około dwadzieścia lat, nim na dobre wyparła je branża e-Commerce. Ezgemplarze przekazywane z rąk do rąk trafiały rzecz jasna również na Wschód, gdzie stanowiły ilustrowany przegląd dóbr materialnych, jakie ma do zaoferowania zachodni rynek. Dziś zamiast katalogów, co sobotę do skrzynek na listy trafiają grube pliki supermarketowych ulotek, które łaskawie pakowane są we wspólną folię, dzięki czemu dość sprawnie można się ich pozbyć bez konieczności przeglądania zawartości. Czasem uśmiechnę się przy tym pod nosem, gdy przypomni mi się, że w dzieciństwie kolekcjonowałem tego typu papierzyska niczym cenne trofea.

> banany
Specjalne znaczenie przypisywane akurat bananom to raczej wynik zbiegu okoliczności. Po pierwsze, w całym bloku wschodnim były one (jak wiele innych owoców z dalekich krajów) niezwykle trudno dostępne, co czyniło je towarem luksusowym, którego mieszkańcy Zachodu mieli pod dostatkiem. Po drugie i chyba najważniejsze, magazyn satyryczny "Titanic" umieścił na okładce jednego z numerów wydanych w 1989 roku młodą kobietę trzymającą ogórka obranego częściowo ze skórki w sposób, w jaki obiera się banany. Zdjęcie opatrzono podpisem "17-letnia Gabi z NRD jest uradowana swym pierwszym bananem". Nie muszę dodawać, że okładka zyskała z czasem miano kultowej.
zdjęcie okładki opublikowane na stronie magazynu https://www.titanic-magazin.de/shop/images/default_shop/8911-erstebananePK.jpg

> "Der Spiegel"
Celem powstania czasopisma w 1947r. było jak najszybsze przełamanie nazistowskiej propagandy i zapewnienie Niemcom rzetelnego źródła informacji z kraju i zagranicy. Skuteczność dziennikarzy śledczych z "Der Spiegel" najmocniej dała o sobie znać w roku 1962, gdy ich artykuł boleśnie krytykujący niską skuteczność Bundeswehry doprowadził do ogólnokrajowego kryzysu. Reporterów oskarżono o zdradę stanu, jednak sąd ostatecznie oddalił te zarzuty. W konsekwencji Franz Josef Strauss, pełniący wówczas funkcję ministra obrony, podał się do dymisji.
więcej informacji na http://www.dw.com/pl/afera-spiegla-skandal-kt%C3%B3ry-wstrz%C4%85sn%C4%85%C5%82-niemcami/a-16298660

> arogancja
Na czymkolwiek się znasz, Wessis znają się na tym lepiej. Cokolwiek pomyślisz, Wessis pomyśleli o tym wcześniej. Cokolwiek stworzy przedsiębiorca, rzemieślnik czy artysta ze Wschodu, i tak jego odpowiednik z Zachodu wykona to solidniej, dokładniej, szybciej i skuteczniej. Choć moje własne obserwacje nierzadko zdają się temu przeczyć, dokładnie takie zdania docierają do mnie z wielu źródeł. Mówi się wręcz, że arogancja to grzech główny przypisywany Zachodowi.

> bajerancka bryka
Pod tą opinią podpisuję się rękoma i nogami. Dobrobyt manifestowany za pomocą luksusowych aut to w zachodnich landach niemal chleb powszedni. Nie znaczy to oczywiście, że pod każdym domem zaparkowany jest wysokiej klasy mercedes. Spektrum marek i modeli jest ogromne – od malutkich, typowo miejskich smartów po ekstrawaganckie, wypasione wozy. Nie ukrywam jednak, że w samej tylko okolicy widuję tu więcej samochodów marki Porsche niż kiedykolwiek napotkałem w całym Wrocławiu.

> sieć supermarketów "Aldi"
Pierwszego w życiu "aldika" odwiedziłem przed laty w Monachium. Znajomy Niemiec, u którego gościłem dzięki pośrednictwu Couchsurfingu, był chodzącą reklamą tegoż marketu, wychwalając pod niebiosa wysoką jakość oferowanych tam produktów w korzystnie niskich cenach. Z czasem wyrobiłem sobie własne zdanie na ten temat, które pokrywa się z tamtym tylko w połowie. Jakoś uparcie nie mogę się bowiem oprzeć wrażeniu, że "w Aldi nic nie ma", za to bez wątpienia ceny są tam relatywnie niskie. Dlaczego więc akurat Aldi został w jakiś sposób wyszczególniony pośród wszystkich zachodnioniemieckich marketów? Otóż osobliwe jest w nim to, że tak jak granica między RFN a NRD podzieliła Niemcy na wschód i zachód, tak Aldi podzielił je na północ i południe. Bracia Albrecht (od których nazwiska pochodzi skrót Albrecht Diskont), będący właścicielami sieci, poróżnili się bowiem w kwestii tego, czy przy kasach powinny być sprzedawane papierosy. Tak oto mamy dziś Aldi Nord i Aldi Süd.
więcej informacji na http://www.telegraph.co.uk/finance/newsbysector/retailandconsumer/9729434/Billionaire-Aldi-heir-Berthold-Albrecht-dies-at-58.html

> döner kebab
Słowo döner znaczy po turecku "obrotowy" i doskonale obrazuje istotę tej ulicznej zakąski, będącej najbardziej znanym kulinarnym wytworem mniejszości tureckiej Berlina. Bez względu na to, czy jesteś wielbicielem kebaba czy też nie, jednego możesz być pewny – w tej części świata dostaniesz go niemal o każdej porze dnia i nocy. Pod względem dostępności przebija on nawet tak uwielbiane przez Niemców frytki i currywursty.


"Mój dom murem podzielony, podzielone murem schody..."

Powiesz pewnie, że wewnętrzne podziały wewnątrz jakiegoś kraju to nic nowego pod słońcem. Zgadzam się, choć z drugiej strony zauważ, że rozróżnienie na Niemców ze wschodu i z zachodu nie jest przecież zakorzenione w jakichkolwiek podziałach etnicznych czy kulturowych, ale zostało narzucone odgórnie wskutek ustaleń po drugiej wojnie światowej. Tym dziwniejszy wydawać się może fakt, że choć w bieżącym roku przypada już 26. rocznica zjednoczenia Niemiec, w głowach mieszkańców jakaś część dawnej granicy nie tylko wciąż jeszcze istnieje, ale również – co się ostatnio podkreśla – staje się coraz bardziej dostrzegalna.


Źródła:

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy post!
    Sam miałem okazję odwiedzić niedawno Niemcy i muszę przyznać, że można tam znależć mnóstwo inspiracji na blogowe posty. Mnie zastanawia jedna rzecz: jak to jest, że Niemcy potrafią zarabiać na swojej historii (mówię tu m.in. o Berlinie i jego licznych muzeach związanych z Murem Berlińskim i Zimną Wojną), a my Polacy tego nie potrafimy. A szkoda...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowo. Nie bywam ostatnio zbyt często w Polsce, ale wycieczkę po Zamku Krzyżackim sprzed lat pamiętam do dziś. Ponoć Muzeum Powstania Warszawskiego też reprezentuje bardzo wysoki poziom. Niestety, na tym (lub może jeszcze paru innych pozycjach) lista się kończy. Zapewne musi upłynąć sporo czasu, nim wycieczka do któregoś z polskich muzeów będzie powszechnie postrzegana jako ciekawy sposób na spędzenie czasu. Po cichu liczę na to, że ESK 2016 choć w niewielkim stopniu coś zdziała na tym polu.

      Usuń
  2. Kiedy runął Mur Berliński jeszcze o mnie nawet ptaszki nie śpiewały aczkolwiek zawsze lubiłam historię i o podziale jaki miał miejsce w Niemczech dowiedziałam się dość szybko. W Berlinie byłam do tych czas dwa ryz i zawsze spacer w okolicach muru - tego pomnika podziału napawa mnie wielkim smutkiem. No i mam wrażenie, że wśród mieszkańców Niemiec nadal gdzieś czuć ten podział, no cóż trwał w końcu prawie 50 lat. Oglądałam słynny "Good Bye Lenin" i myślę, że dobrze obrazuje strach tamtych lat przed nowym zmieszany z potrzebą zachodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mogę - jak Ty - pochwalić się lubieniem od zawsze historii (wprost przeciwnie, strasznie mi w szkole nie leżała), więc poznaję ją najczęściej poprzez zwiedzanie, obserwację i rozmowy z ludźmi. Do pełnego oglądu sytuacji brakuje mi więc co prawda wciąż jeszcze poznania opinii choćby paru osób ze wschodu kraju, niemniej przeczytać na ten temat faktycznie można całkiem sporo. Co do filmu "Good Bye Lenin", to fajnie, że się do niego odnosić. Doskonale wpisuje się on w tzw. ruch "Ostalgie", który nieco przypomina polski sentyment do pewnych aspektów pamiętanych z czasów PRL-u, i pewnie dlatego może się nam wydawać tym bardziej bliski.

      Usuń