środa, 26 sierpnia 2015

Kolumba

Gdy mowa o architekturze, często przywoływany jest poniższy cytat z "Imienia Róży" Umberto Eco:

"Albowiem architektura jest tą sztuką, która najśmielej stara się odtworzyć swoim rytmem porządek wszechświata, przez starożytnych nazywanego kosmosem, to jest ozdobionym, jeśli przyrównać go można do wielkiego zwierzęcia opromienionego doskonałością i proporcją wszystkich swoich członków. I niechaj pochwalony będzie Nasz Stwórca, który, jak powiada Augustyn, ustanowił wszystkie rzeczy względem liczby, ciężaru i miary."

Myśl ta wprawdzie razi dziś nieco swą przesadną wzniosłością, jednak co do istoty trudno się z nią nie zgodzić. Kształtowanie przestrzeni, w której się poruszamy, ma ogromny wpływ na jakość naszego funkcjonowania, dlatego solidnie wykonana praca architekta jest nie do przecenienia.

Znane są miasta, gdzie odpowiednie służby czuwają nad każdym najdrobniejszym detalem stanowiącym o zagospodarowaniu przestrzennym osiedli, placów i ulic. Przykładowo, w Paryżu nikt nie może pozwolić sobie na zmianę koloru elewacji wedle własnego widzimisię, ponieważ nigdy nie pozyska na to zgody architekta miejskiego. Z kolei, po przeciwnej stronie kanału La Manche panuje już nieco większe przyzwolenie na pstrokaciznę, choć do kiczowatej samowolki spotykanej w polskich miastach i tak jeszcze Anglikom daleko.

Niemcy raczej nie mogą poszczycić się tak pięknie zachowanymi starówkami jak choćby przywołani wcześniej Francuzi czy Brytyjczycy. Przykładowo, gdy spojrzymy na fotografie ukazujące Kolonię tuż po zakończeniu II Wojny Światowej, zobaczymy niekończące się gruzowisko. Jedynie katedra zdołała jakimś cudem przetrwać alianckie naloty bez większego uszczerbku. W przeważającej części powojenny koloński krajobraz niczym nie różni się od tego, jaki znamy choćby ze zdjęć zrównanej z ziemią Warszawy.

Na gruzach nadreńskiej metropolii przez ostatnie dziesięciolecia wyrastały gmachy piękne i takie sobie. Niektóre z nich doczekały się nawet światowej sławy. W gronie tym w pierwszej kolejności wymienić należy obsypany nagrodami budynek określany krótko jako Kolumba. Mieszczące się tam Diözesanmuseum (muzeum diecezjalne) nazwę swą zawdzięcza romańskiemu kościołowi St. Kolumba, na którego fundamentach zostało wzniesione w 2007 roku. Autor projektu architektonicznego, Peter Zumthor, zaproponował odtworzenie dawnych murów kościoła, używając w tym celu wyłącznie szarej cegły. Jego koncepcja tzw. "żywego muzeum" stawiała sobie za cel zespojenie zniszczonej romańskiej świątyni ze współczesną koncepcją urbanistyczną Kolonii. Dwa lata później Zumthor otrzymał za nią prestiżową nagrodę Pritzkera. Sama Kolumba zaś uhonorowana została między innymi laurami DAM Award i Brick Award (oba w 2008r.), Architecture Award NRW (2011r.) czy Museum of the Year 2013

Tak wielki zachwyt w oczach krytyków potrafi działać na wyobraźnię. Z rozbudzonym do granic apetytem obcowania z dziełem wybitnym udałem się na Kolumbastraße, by na własne oczy ujrzeć tę perłę współczesnej architektury. Mimo sprzyjającej aury, nie musiałem przedzierać się przez tłumy turystów kierujących w górę obiektywy swych aparatów fotograficznych. Przeciwnie, minąłem raptem kilkoro przechodniów i jedną parę siedzącą na ławce – ewidentnie zainteresowaną bardziej sobą nawzajem niż ponadprzeciętnym dziełem znajdującym się kilka kroków przed nimi. Czy należy się dziwić ich obojętności wobec uroków surowego gmachu o nijakim kolorze, przywołującego na myśl raczej odrestaurowany przedwojenny bunkier?




4 komentarze:

  1. Dobrze kiedy miasto jest architektonicznie spójne, zasady Paryża popieram. Mój rodzinny Wrocław staje się architektoniczną katastrofą; stare, piękne budynki pozostawione same sobie i czasowi, przedziwne budowle o krzywym rzędzie okien, bo ktoś miała taką bezsensowną wizje, jeszcze trochę nowoczesnych apartamentowców. Pomieszanie z poplątaniem, aż mnie to boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagospodarowanie przestrzenne Wrocławia mnie też nadal interesuje (z tego miasta się nie wyjeżdża). Co ciekawe, od czasu do czasu Wrocław przywoływany jest jako wzór dbałości o spójność architektoniczną, ale jakoś uparcie nie pokrywa się to raczej ani z Twoimi, ani z moimi obserwacjami. Osobiście, najbardziej drażnią mnie komunistyczne straszydła na starym mieście i wcielany w życie projekt przekształcenia dworca autobusowego w kolejną galerię handlową.

      Podoba mi się to, że za kampanię społeczną na rzecz dbałości o otoczenie zaangażował się jakiś czas temu L.U.C. Jest szansa na powiew świeżości w tej kwestii. Pamiętasz chorągiewki powtykane w psie odchody na Dominikańskim albo plakaty ukazujące blokową pstrokaciznę?

      Usuń
    2. Kurcze, ani plakatów, ani chorągiewek nie pamiętam... Ale nie mogę pojąć, że ktoś mógł uznać Wrocław za przykład spójności architektonicznej... No przecież te dwa czarne kolosy postawione na Dominikańskim w okolicach LO 9 to jedna wielka kpina.

      Usuń
    3. To może pomówmy dla odmiany o pozytywnych przykładach. Moim zdaniem, np. remont dworca Wrocław Główny dał rewelacyjny efekt. Doprowadzenie do porządku Wzgórza Polskiego też uważam za bardzo udane. Na dodatek, coraz przyjemniej spaceruje się po Nadodrzu. A Ty, masz jakieś przykłady?

      Usuń