piątek, 23 października 2015

Niemiecki pojedynek gigantów

Kto pamięta jeszcze czasy darmowego Last.fm w Polsce? Minęło już sześć lat odkąd na stronie serwisu pojawił się złowieszczy komunikat głoszący wszem wobec, że odtąd prawo do nieodpłatnego odbioru ograniczone zostało wyłącznie do obszaru USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec. I cóż, że opłata abonamentowa to symboliczne 3 euro miesięcznie? Złość, że inni mają coś za darmo, a my nie, wzburzyła niejednemu krew w żyłach.

Zanim zaczniesz w myślach wieszać psy na rodzimym ZAiKS-ie, zwróć uwagę, że tylko trzy kraje dostąpiły przywileju zachowania darmowego dostępu. Na dodatek, choć może marna to pociecha, mniej więcej w tym samym czasie we wszystkich tych państwach o poszanowanie praw autorskich upomniano samego giganta – należący do Google'a portal YouTube. O ile Amerykanie i Brytyjczycy rozwiązali sprawę polubownie, doskonale rozumiejąc, że Internet stanowi medium, którego wkład w promocję legalnej kultury jest nie do przecenienia, o tyle w Niemczech kwestia publikacji utworów muzycznych chronionych prawami autorskimi na YouTube-ie po dziś dzień nie została uregulowana.

Kontrakt zawarty między firmą Google a organizacją GEMA (Gesellschaft für musikalische Aufführungs- und mechanische Vervielfältigungsrechte, czyli niemiecki odpowiednik ZAiKS-u) wygasł w marcu 2009 roku. Do przedłużenia umowy jednak nie doszło z braku porozumienia w kwestii wysokości tantiem. GEMA miała ponoć zażądać kwoty równej 0,01 euro + prowizja dla wykonawcy za każde odtworzenie utworu należącego do autora zrzeszonego w organizacji. Google podał zaś, że domagano się od nich łącznie aż dwunastu euro centów za odtworzenie, co z ich perspektywy jest nie do zaakceptowania.

W tym samym roku GEMA skierowała sprawę do sądu w Hamburgu, wskazując dwanaście utworów udostępnianych na portalu YouTube bez zgody posiadaczy praw autorskich. Sąd – wobec ewidentnego naruszenia obowiązujących przepisów – opowiedział się po stronie organizacji. Zawyrokował ponadto, że Google ponosi odpowiedzialność za treści publikowane przez użytkowników YouTube-a. Dotychczas bowiem obowiązkiem wskazywania do usunięcia poszczególnych materiałów wideo naruszających prawa autorskie właściciel portalu obarczał samych posiadaczy tychże praw. Firma została zarazem zobowiązana do wprowadzenia automatycznego filtrowania nielegalnych materiałów na podstawie tytułów, pod jakimi są one udostępniane. W następstwie tej decyzji oraz wobec utrzymującego się braku porozumienia między stronami niemieccy internauci stracili dostęp do przeważającej części najpopularniejszych utworów muzycznych. Wedle badań wykonanych na zlecenie firmy MyVideo, w Niemczech niedostępnych jest obecnie ponad 60% klipów wideo spośród listy tysiąca najchętniej oglądanych przez użytkowników YouTube-a na całym świecie.

Trzy lata później, w wywiadzie opublikowanym na łamach Die Welt, Edgar Berger, szef Sony Music, otwarcie potępił praktyki stosowane przez GEMA. Jak stwierdził, blokowanie w Niemczech większości najpopularniejszych materiałów muzycznych przynosi milionowe szkody nie tylko producentom nagrań, ale również samym artystom, których interesy GEMA reprezentuje. Organizacja pozostała jednak nieugięta.

Niedawne orzeczenie sądu w Monachium nieznacznie przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Google'a. Pod koniec czerwca bieżącego roku uwolnił on właściciela serwisu YouTube od bezpośredniej odpowiedzialności za treści nadsyłane przez jego użytkowników, określając tenże portal mianem internetowej platformy technicznej, za pomocą której publikowane są materiały wideo. Odwołanie od wyroku sądu wydaje się jednak być wyłącznie kwestią czasu.

W chwili obecnej wszystko wskazuje na to, że proces ciągnący się nieprzerwanie od 2009 roku daleki jest od ostatecznego werdyktu. Osiemdziesięciu milionom mieszkańców Niemiec pozostaje więc jedynie oswoić się z poniższym komunikatem:


Źródła:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz