sobota, 12 grudnia 2015

Das ist nur noch ein anderes Schloß


Przejechać całą trasę autobusem miejskim od pętli do pętli, a potem jeszcze w drugą stronę, albo lepiej wsiąść do pociągu na początkowej stacji i pokonać nim cały dystans... Nie wiem, skąd się biorą dziecięce marzenia tego typu, ale wiem już, że nie jestem jedynym, który takie miewał. Pamiętam, jak w liceum dwoje moich znajomych, zaopatrzonych w bilety miesięczne, postanowiło jeździć autobusem w tę i we w tę aż im się znudzi. Niestety, tuż przed rozpoczęciem drugiego okrążenia kierowca wyprosił ich z pojazdu. Formalnie rzecz biorąc, chyba nie miał do tego podstaw, ale w tej chwili to i tak bez znaczenia. Rzecz w tym, że wciąż przypominają mi się owe marzenia sprzed lat, a czasem nawet udaje mi się je (choćby w części) zrealizować. Dokładnie takim sposobem znalazłem się na wschodnim krańcu linii nr 1 kolońskiego metra – w Bensbergu.

Tytuł niniejszego wpisu (niem. To tylko jeszcze jeden zamek) zaczerpnąłem z listy zasłyszanych swego czasu wyznaczników postępującego "zniemczenia" obserwowanego u osób osiedlających się na stałe w Niemczech. Istotnie, fascynacja zamkami dopaść może każdego, kto przybywa do tego kraju, stąd też prosty wniosek, że wiele czasu musi upłynąć nim dostrzeżenie na horyzoncie kolejnego z nich przestanie przyprawiać nas o mocniejsze bicie serca. W przypadku zamku w Bensbergu entuzjastyczna reakcja jest jednak w pełni uzasadniona. W tym doskonale zachowanym XVIII-wiecznym gmachu wzniesionym na szczycie wzgórza, z którego rozpościera się godny pozazdroszczenia widok z okien, od niemal dwudziestu lat mieści się jeden z najlepszych na świecie hoteli. Sportowe samochody zaparkowane tuż przed nim wymownie dają do zrozumienia, kto może pozwolić sobie na to, by w nim zamieszkać.

Przepych ma to do siebie, że potrafi przytłaczać. Trudno jest wskazać osoby, które pośród zdobnych komnat czułyby się w pełni swobodnie. Paradoksalnie, zwiedzanie okazałych zamków czy pałaców przekształconych współcześnie w muzea na ogół szybko się nudzi ze względu na wszechogarniający nadmiar wszystkiego co wytworne, stylowe, wyrafinowane i oczywiście niezwykle drogie. Z drugiej strony, dawnym panom tychże włości zapewne nie śniło się nawet, że wiele lat po ich śmierci miliony zwykłych zjadaczy chleba dostąpią zaszczytu przestąpienia dokładnie tych samych progów co oni. Mało tego, wkroczą tam wyposażeni we wszelkiego rodzaju urządzenia rejestrujące, by wykraść z bogatych wnętrz choć cząstkę ich splendoru.

Hotel to jednak zupełnie co innego. Nie ma w nim obleganej przez tłumy kasy biletowej, gdzie za kilkanaście euro można kupić bilet, który nie tylko uprawni nas do zwiedzenia imponującego muzeum, ale jednocześnie uciszy wewnętrzny głos szepczący do ucha trudne to przełknięcia zdanie "Ja tu nie pasuję". Skąd się właściwie bierze ten głos i czy faktycznie ma on rację bytu? W końcu bywanie w miejscach wytwornych (choćby przez chwilę) również przyczynia się do zdobywania tak cennego obycia w świecie, nieprawdaż?

Wyrwany z rozmyślań, uzmysławiam sobie, że drepczę w miejscu, mnożąc kolejne pytania, podczas gdy solidne obrotowe drzwi do budynku przez cały ten czas pozostają praktycznie na wyciągnięcie ręki... A co mi tam, wchodzę! Zamówię kawę i ciacho w hotelowej kawiarni, by mieć pretekst do spędzenia tam choćby pół godziny. Do następnej wypłaty może jakoś wystarczy.



6 komentarzy:

  1. I jak, wypłukana kieszeń? ;-) Ach, patrzę na zdjęcie i już w marzeniach widzę, jak ubrana w ciepły szlafrok przemierzam wytworne komnaty. Szkoda, że tym razem moje kieszenie są zbyt płytkie i co więcej, od dawna zieje w nich pustką.
    Hm, sama nigdy nie wpisywałam na listę moich celów "wsiąść do pociągu byle jakiego", choć przyznam bez bicia - że miałam niezły ubaw po raz pierwszy w życiu jeżdżąc tam i z powrotem warszawskim metrem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, czyli Ciebie też kręci podróż "w koło Macieju"! Co do wypłukania, to zdradzę, że za równowartość porcji tiramisu gdzie indziej można by zjeść skromny obiad. No, ale nie jest to znowu aż tak dużo. A nawet jeśli, to w końcu "Einmal ist keinmal", prawda? :)

      Usuń
  2. Skromny obiad za taki deser w wytwornym miejscu! Czyli się opłaciło :)
    Fajnie piszesz, jakbyś opowiadał dla kumpla jak Ci minął dzień. Pióro Cienie lubi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpracowałaś mnie! Kiedy zaczynałem pisać tego bloga, dokładnie takie przyjąłem założenie. :-)

      Usuń
  3. A już myślałam, że tylko ja miałam takie dziwaczne marzenia w dzieciństwie! :D Kiedyś nawet umówiłyśmy się z koleżanką, że jak dorośniemy to spędzimy cały dzień na wsiadaniu w różne autobusy i zjeździmy całe miasto. Co prawda dorosłyśmy, ale jeździć już nam się nie chce :D
    A hotel robi wrażenie, jestem ciekawa jak wyglądają pokoje :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nawet mogę odrobinę zaspokoić Twoją ciekawość:
      http://www.booking.com/hotel/de/grandhotel-schloss-bensberg.en-gb.html?aid=318615;label=New_English_EN_ALL-GBIECAUS_5226333385-zrfE0CU6K_HWeoloJw%2APrQSM73336492345%3Apl%3Ata%3Ap1%3Ap2%3Aac%3Aap1t1%3Aneg;sid=02d5b3968e7220d686ae008ce55c5188;dcid=1;checkin_monthday=18;checkin_year_month=2015-12;checkout_monthday=19;checkout_year_month=2015-12;no_rooms=1;req_adults=2;req_children=0;track_sb_hs_to_sr=1&

      Usuń