piątek, 4 grudnia 2015

Weihnachtsfeier GmbH


Na miejskich placach rozkwitły bożonarodzeniowe jarmarki, lodowiska i inne przedświąteczne atrakcje. Witryny sklepowe jak na zawołanie zapełniły się mikołajami, aniołkami i kolorowymi bombkami. Nieodłączne "niemcodisko" dobiegające przy każdej okazji z głośników tym razem wzbogaciło spektrum aranżacji o charakterystyczne dzwoneczki. Mój szef tymczasem poczuł się w obowiązku rozesłać wszystkim osobom w biurze kolejnego maila, w którym uprzejmie informuje zagranicznych pracowników, że w Niemczech adwent traktuje się serio, a nie jak w krajach anglosaskich, gdzie królują komercja i kicz. Instynkt podpowiada mi jednak, że są to raczej jego (nomen omen) pobożne życzenia.

Gdzie okiem sięgnąć, mniejsi lub więksi sprzedawcy wdzięczą się do klientów w nadziei na sowity utarg, a ich kiczowate jesienne ekspozycje ustępują miejsca równie kiczowatym ekspozycjom świątecznym. Słowem, to samo co i wszędzie, przynajmniej w tej części świata. Czarę goryczy ostatecznie i nieodwołalnie przelewają sarenki w kapeluszach i damskich pantofelkach. Cóż, w wiele jestem w stanie uwierzyć, ale z pewnością nie w to, że Niemcy stronią w tym czasie od kiczowatych ozdóbek.

Zupełnie osobliwa jest dla mnie trwająca obecnie kompilacja adwentu z karnawałem, który w Kolonii rozpoczyna się już 11 listopada. Dla uciszenia sumienia co bardziej gorliwych mówi się wprawdzie zaledwie o przygotowaniach do karnawału (który wedle panującej w świecie tradycji startuje dopiero 6go stycznia) lub ładniej o "piątej porze roku". Nie zmienia to jednak faktu, że okazji do napitki oraz przywdziania karnawałowych strojów w tym czasie bynajmniej nie brakuje. 

Zaskoczyło mnie również niedawne pojawienie się w biurze (w samym środku sali konferencyjnej) stroika z czterema świeczkami. Jak się dowiedziałem, w niemieckich domach panuje zwyczaj wspólnego zapalania po jednej świecy w każdą z czterech niedziel adwentu. Dokonawszy krótkiej inspekcji, dochodzę do wniosku, że firmowy stroik pełni co najwyżej funkcję atrapy, zaś w miejsce solidnych świec umocowano w nim marnie zamaskowane podgrzewacze, niemniej tradycja zobowiązuje.


Tradycyjna – jak mniemam – była też wczorajsza przedświąteczna impreza firmowa, której planowanie przez cały ostatni miesiąc sprawiało niekłamaną frajdę naszemu zwierzchnikowi. Jego misterny plan zakładał podzielenie nas na zespoły, a pierwszym zadaniem było dyskretne zorientowanie się, kto z kim tworzy zespół. W umówionych dniach mieliśmy dawać sobie nawzajem sekretne znaki niczym filmowi szpiedzy. Gdy przyszło do działania, poufność i tak dość szybko szlag trafił, ale przynajmniej stało się jasne, kto z kim współpracuje. Kolejne zadania wymagały nieco więcej inwencji. Dotyczyły bowiem zorganizowania świątecznego drzewka, wizyty Świętego Mikołaja (a właściwie dwóch – biskupa z Miry i tego czerwonego, brzuchatego jegomościa z reklam Coca-Coli), zapewnienia oprawy muzycznej na klarnecie oraz pochodu Trzech Króli, którzy w darze przynieść mieli... grzane wino. Nie obyło się rzecz jasna bez prezentów – nie byle jakich zresztą, bo karnawałowych. I to nawiązujących do motta obecnego karnawału "mer stelle alles op der Kopp", co w dialekcie kolońskim znaczy mniej więcej "wszystko stoi na głowie". Najlepsze jest chyba jednak to, że ludzie tutaj mają dostateczny dystans do siebie, by wziąć udział w tego typu zabawach i nie kręcą nosem, marudząc, że to błazenada.


Nie potrafię nawet na własny użytek jednoznacznie stwierdzić, czy Niemcy (przynajmniej ci wokół mnie) traktują adwent serio, choć zapytani o to, z całą stanowczością zapewniają, że tak. Z drugiej strony, wedle tradycji chrześcijańskiej, do której mieszkańcy Nadrenii przywiązują niezwykłą wagę, jest to czas radosnego oczekiwania. Nie ma więc chyba sensu zakładać, że "na serio" musi znaczyć "na smutno", prawda?

3 komentarze:

  1. Jeszcze dzisiaj od znajomej słyszałam, że jeśli chodzi o przedświąteczny szał to w Niemczech i USA jest on najbardziej widoczny i ludzie dosłownie wariują na tym punkcie jeśli chodzi o zakupy, ozdoby, dekoracje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. USA to wprawdzie nie moja jurysdykcja, ale jak najbardziej jestem w stanie w to uwierzyć. A co do Niemiec, to może Twoja znajoma kojarzy jakieś miejsca, gdzie można w tym kraju kupić nieco mniej kiczowate dekoracje? ;-)

      Usuń
    2. Oj nie, nie wiem. To była taka luźna rozmowa. Akurat w tamtym roku była w Niemczech w okresie świątecznym i wspominała, że święta w Polsce i polskie dekoracje chowają się przy szale świątecznym w tamtym kraju :)

      Usuń