piątek, 21 sierpnia 2015

When I'm Sixty-Four

Zwykle są pogodni i uprzejmi. Potrafią pierwsi powiedzieć "Guten Tag!" przechodniom mijanym na chodniku, nawet tym nieznajomym. Nie wpychają się, by za wszelką cenę wsiąść jako pierwsi do metra. Nie manifestują bezwględnej konieczności zajęcia najbliższego siedzenia. Mało tego, potrafią ustąpić miejsca komuś znacznie młodszemu, jeśli ten objuczony jest bagażami lub zwyczajnie wygląda na zmęczonego. Często się uśmiechają i inicjują rozmowę. Przede wszystkim jednak są po prostu obecni w przestrzeni publicznej.

Niemieccy seniorzy – bo o nich mowa – nie dają się wykluczyć ze społeczeństwa. Chętnie wychodzą z domu: spacerują, przesiadują w kawiarniach i bez niczyjej pomocy dźwigają zakupy. Nawet ci podpierający się balkonikiem wytrwale stawiają krok za krokiem, wciąż do przodu.

Mnóstwo tutejszych emerytów to niezmordowani piechurzy. Trudno więc się dziwić, że nieustannie pojawiają się wciąż nowe ogłoszenia informujące o organizowanych właśnie wycieczkach po okolicy. Co ciekawe, ukoronowaniem wielu z nich jest wspólna konsumpcja szparagów w tej czy innej postaci. Cóż, muszę wtrącić na marginesie, że szparagi serwowane w niemieckich lokalach, są doprawdy pierwszorzędne. Najwyraźniej też wciąż jeszcze nie zdążyły się przejeść miejscowym, dzięki czemu z powodzeniem potrafią udźwignąć rolę swoistego "Grand Finale".

Niektórzy twierdzą, że niemieckich piechurów-emerytów można bezbłędnie rozpoznać z daleka. Zwykle chodzą parami lub w większych grupach. Są odziani w kurtki na każdą pogodę, a na plecach dźwigają obowiązkowe plecaki. Panowie są "podtatusiałej" postury, a panie mają krótko ścięte włosy, na ogół nieufarbowane. Polecam przeprowadzenie obserwacji we własnym zakresie, zwłaszcza w dużych miastach zachodniej Polski, należących do tzw. ziem odzyskanych.

W ten idylliczny obraz wkraść się jednak musi nieuchronność przemijania. Nawet niemiecka służba zdrowia nie jest w stanie zagwarantować wszystkim obywatelom satysfakcjonującej sprawności fizycznej przez całe życie. Może natomiast zaoferować stałą i profesjonalną opiekę w specjalnie do tego celu przystosowanych placówkach. Tutaj polskie i niemieckie podejścia do sprawy różnią się zasadniczo. Dla nas przekazanie rodziców pod opiekę tego typu ośrodka natychmiast przywołuje skojarzenia z pewnego rodzaju porzuceniem, wykluczeniem czy wręcz dosadnie – pozbyciem się. Z kolei w Niemczech – jak usłyszałem – to sami zainteresowani często postrzegają przejście pod opiekę domu spokojnej starości w kategoriach udania się na zasłużony odpoczynek. Ile w tym faktycznych pragnień, a ile poddania się kultowi młodości i zwykłego odsunięcia się w cień, ciężko orzec. Jeśli jednak jest w tym chłodna kalkulacja, to musi być solidnie ugruntowana, bo zadowolenie na starszych twarzach maluje się w obfitości.

W gronie Polaków często powtarzany jest argument, że na ogólną kondycję niemieckich seniorów w pierwszym rzędzie wpływają ich godne pozazdroszczenia przychody. Według danych opublikowanych na stronie Deutsche Rentenversicherung (odpowiednik naszego ZUS-u), średnia wysokość emerytury na dzień 1 lipca 2015 to 1314,45 euro brutto w landach zachodnich i 1217,25 euro brutto w landach wschodnich. Z góry przestrzegam jednak przed przeliczaniem tej kwoty na złotówki. Nie zapominajmy, że Niemcy żyją w Niemczech, a co za tym idzie obowiązuja ich niemieckie ceny towarów i usług. Gdyby chcieć za wszelką cenę przełożyć uposażenie seniorów zza naszej zachodniej granicy na polskie warunki, byłaby to kwota zbliżona do 2500-3000zł brutto. Owszem, to nadal niemało. W mediach wielokrotnie podnoszone były głosy, że tutejszy (skądinąd najstarszy na świecie) system emerytalny to zbyt wielkie obciążenie dla budżetu państwa. Można się więc spodziewać znaczących cięć w niedalekiej przyszłości.

Tak czy owak, uparcie jestem zdania, że nie da się uzależnić wewnętrznej pogody ducha wyłącznie od zasobności portfela. Nie przypominam sobie, by znaczna liczba cyfr na koncie bankowym sama w sobie nauczyła kogokolwiek szacunku i uprzejmości wobec innych. Prędzej mamy tu do czynienia ze zwykłą ludzką wdzięcznością wobec tych, którzy na owe emerytury aktualnie pracują.





Żródła:

8 komentarzy:

  1. Pamiętam, jak pierwszy raz wchodziłam na Śnieżkę, mając lat naście, i na najbardziej stromym podejściu wyprzedziła mnie cała grupa niemieckich emerytów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że niemieccy seniorzy mają taką pogodę ducha... Zawsze mi tak przykro kiedy patrzę na starców z Polski, bo zwykle brakuje im pasji. Siedzą przed tv, oglądają po raz setny ten sam serial i czekają... tylko na co? Jestem strasznie szczęśliwa, że moi dziadkowie potrafią cieszyć się życiem, babcia nauczyła się obsługi komputera, ma swój ogródek, który ciągle dogląda, dziadek jeździ na rowerze... Robią coś, choć wcale nie są bogaci, po prostu lubią żyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż chciałoby się, żeby polscy seniorzy brali przykład z Niemców. Obrotni dziadkowie jak Twoi, Karolina, z pewnością należą do rzadkości. Jasne, że nie wszyscy są w stanie wejść na Śnieżkę czy korzystać z komputera, ale osobiście najbardziej uderza mnie roszczeniowość wielu starszych ludzi. Być może z wiekiem inaczej będę patrzył na sprawę, ale dziś wydaje mi się, że wielu emerytów w Polsce zachowuje się, jakby szacunek był czymś, co należy im okazywać, ale czego oni nie muszą już odwzajemniać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Identycznie jest w Kanadzie, przynajmniej z tego, co wiem, bo byłam krótko. Emeryci mają swoje życie, mnóstwo zajęć, spotkań, jeżdżą na wycieczki zagraniczne (Niemcy tak samo, nad polskim morzem poza sezonem są ich tłumy) i nie są traktowani jak darmowe nianie. Merem miasta, w którym mieszkałam, była osiemdziesięciolatka. Strasznie mi się to podoba i mam nadzieję, że kiedy będziemy w ich wieku to będzie tak samo. W końcu przy tym tempie starzenia się społeczeństwa będziemy prawdziwą siłą ;) Oczywiście, że ten spokój w dużej mierze zależy od dochodów, ale zgadzam się, że nie tylko. Co do domów spokojnej starości, to te kanadyjskie są naprawdę na poziomie, dlatego też podejście do spędzania tam starości jest zupełnie inne niż u nas (choć wiem, że nie tylko dlatego). I to niestety zależy wyłącznie od dochodów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc o wycieczkach zagranicznych kanadyjskich emerytów, masz na myśli wyjazdy do USA czy gdzieś dalej? W gruncie rzeczy, przekroczenie granicy dla Europejczyka to jednak znacznie mniejsze wyzwanie. Jeśli kanadyjskich seniorów stać na częste podróże np. przez Atlantyk, to chyba powinniśmy już pomyśleć o pakowaniu walizek. :)

      Usuń
    2. Dalej, ale niekoniecznie aż do Europy :) Chętnie latają do Ameryki Środkowej, tam jest taniej i względnie blisko.

      Usuń
  5. Moim zdaniem, to na pewno nie kwestia grubości portfela. Osobiście podobną różnicę zaobserwowałam w Hiszpanii, a przecież przy obecnym kryzysie nawet nie ma co porównywać kwoty emerytury tu vs. Niemcy. Jednak ludzie są przede wszystkim życzliwi, z uśmiechem na ustach zaczną z Tobą rozmowę, pomogą gdy zajdzie taka konieczność. Gdy zwykle mówię o czymś, czego nie lubię w Polsce - wskazuję na ludzką oziębłość, szczególnie w stosunku do obcych. I niestety nie odnoszę się tu tylko do osób starszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Południowcy to już w ogóle inna bajka. Nadal co prawda nie wiem, czy bardziej im zazdroszczę tego wewnętrznego luzu czy współczuję, że w ich gronie dogadanie czegokolwiek potrafi wlec się tygodniami.

      Usuń