poniedziałek, 21 września 2015

Köln, Bonn i wielki klasyk

Bonn leży tak blisko Kolonii, że dzieli z nią port lotniczy. Mało tego, między jednym a drugim miastem przebiegają dwie linie metra. Podróżni mają też do dyspozycji (kursujące przeciętnie dwa razy na godzinę) pociągi regionalne, które pokonują dystans dzielący oba miasta zaledwie w trzydzieści minut. Wszystko wskazuje więc na to, że mieszkańcy Kolonii z powodzeniem mogą zaplanować wycieczkę do dawnej stolicy RFN w ramach niedzielnego spaceru. Sam zresztą niedawno spróbowałem. Polecam.

Najstarsza, centralna część Bonn jest nieco większa od kolońskiej starówki i zdecydowanie bardziej urokliwa. Niemal całkowicie wyeliminowano z niej ruch samochodowy, dzięki czemu swobodnie można się po niej poruszać piechotą. Jak w przypadku wielu zachodnioeuropejskich miast, tutejsze deptaki zostały mocno zdominowane przez sieciowe sklepy odzieżowe, więc znalezienie ciekawej knajpki czy kawiarni nie jest zadaniem trywialnym. Warto jednak podjąć to wyzwanie. Zająwszy miejsce przy jednym ze stolików, można nieskrępowanie rozkoszować się leniwą atmosferą, której próżno szukać w gwarnej zazwyczaj Kolonii.

Pośród uliczek starego miasta bez wątpienia wciąż jeszcze unosi się duch geniuszu najznakomitszego mieszkańca Bonn – Ludwiga van Beethovena – który przyszedł na świat w maleńkiej oficynie przy Bonngasse 20, gdzie mieści się obecnie muzeum poświęcone jego pamięci. Spośród licznych zgromadzonych tam eksponatów, jeden wywołał kilka lat temu niemałe zamieszanie. Analiza DNA pukla włosów kompozytora wykazała, że przyczyną śmierci 57-letniego Beethovena było zatrucie ołowiem, który notabene aplikował mu jego osobisty lekarz Andreas Wawruch. W początkach XIX wieku znano już wprawdzie szkodliwy wpływ tego metalu, choć wiadomym też było, że dawka stosowana przez doktora Wawrucha dla większości ludzi byłaby niegroźna. Rzecz jednak w tym, że ów ołowiany lek podawano pacjentowi, który cierpiał na zatrucie organizmu właśnie tym pierwiastkiem.

Czy geniusz padł ofiarą niewiedzy? Czy dzisiejsza medycyna wolna jest od kardynalnych błędów? Jak brzmiałaby dziesiąta symfonia Beethovena, gdyby powstała? To już tematy na podróż powrotną. Niezbyt długą, dodajmy.















Źródła:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz