piątek, 12 czerwca 2015

Mógłbym zacząć tak

We wracaniu do Polski nie ma niczego szczególnego. Może za wyjątkiem faktu, że słowa wypowiadane przez ludzi wokół nagle stają się stuprocentowo zrozumiałe. Momentalnie zanika też charakterystyczne spłycenie dialogów, które czasem boleśnie daje się we znaki poza granicami kraju, gdy do dyspozycji pozostaje wyłącznie język – powiedzmy – nieco mniej giętki, nie bez powodu zwany zresztą obcym. Zabawne, że w szkołach językowych możemy nauczyć się jedynie jak być uprzejmymi. Nie trafiłem jeszcze nigdy na zajęcia, podczas których opanować można by kilka kluczowych fraz pozwalających uciszyć natrętnego współpasażera, zbesztać nazbyt temperamentnego taksówkarza czy odpowiedzieć na zaczepkę z czyjejkolwiek strony. Takie rzeczy tylko w mowie ojczystej.

* * *

We wracaniu do Wrocławia szczególne jest wszystko – dziura w Moście Zwierzynieckim i nowe grafitti pod wiaduktem. I tysiąc innych nieistotnych drobiazgów. Państwa-miasta powróciły i przywiązują do siebie bardziej niż kraje.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz