środa, 17 czerwca 2015

My wszystko verstehen

Drażni Cię ponglisz? Zmierz się z poldojczem! Wtrącanie niemieckich słów odmienianych wedle prawideł polskiej gramatyki bije po uszach w nie mniejszym stopniu niż słynne korporacyjne "czelendżowanie iszjus" i "skedżulowanie mitingów"

Polacy zamieszkujący tereny w dolinie Renu znacznie dłużej ode mnie i (zapewne równie długo) psujący sobie wzrok, wgapiając się przez osiem godzin dziennie w ekrany komputerów, bez zająknięcia opowiadają o "erfasowaniu" dokumentów i "szpajsierowaniu" zmian w plikach. Brzmi tajemniczo? Ależ to dopiero początek. W kolejce czekają jeszcze "ausszrajbungi" do przejrzenia z małą przerwą na "futrowanie" kanapkami. Wieczorem raczej nie będzie za wiele czasu na wytchnienie, bo przecież w "Dojczland" wypada regularnie "mieć szport". Nie mówiąc już o tym, że w najbliższy "zamstag" szykuje się "hochcajt", a my nawet nie mamy jeszcze "geszenku"

Coś mi mówi, że od poldojczu nawet w Polsce nie ma ucieczki. Ilekroć bowiem idziesz z kumplami do knajpy zjeść sznycla i zastanawiasz się, czy wziąć do tego kartofle czy knedle, bo w gruncie rzeczy jest Ci to ganz egal, to mimowolnie "szprechasz" po niemiecku, czy Ci się to podoba czy nie. I szlus!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz