sobota, 23 maja 2015

To Kill a Forester

Przebiegając parkową aleją, regularnie mijam ukryty pośród drzew pozieleniały pamiątkowy kamień z wyrytą inskrypcją "W tym miejscu leśniczy Peter Lindlar został zastrzelony przez kłusowników podczas wykonywania swojej pracy w dniu 9 lipca 1889 roku". Myśl o tym, kim był ów człowiek nie dawała mi spokoju. Oto wyniki małego śledztwa:

40-letni Peter Lindlar mieszkał z ciężarną żoną i siedmiorgiem dzieci w skromnej, ciasnej chacie z muru pruskiego. Jako leśniczy odpowiadał za utrzymanie łąk i terenów leśnych między Refrathem a Frankenforst. Jego praca wiązała się z ogromnym ryzykiem, ponieważ kłusownictwo nie było wówczas traktowane jako przestępstwo. Za kradzież drewna, upolowanie zająca czy nawet dzika lub jelenia groziła kara grzywny lub pozbawienia wolności do trzech miesięcy, choć w praktyce często ograniczano się jedynie do upomnienia.

We wtorek 9 lipca 1889 roku Lindlar wyszedł do pracy około czwartej nad ranem. Dwie godziny później widziano go po raz ostatni. Jak poinformował "Bensberg-Gladbacher Anzeiger", ciało strażnika leśnego  ukryte w krzakach i zasypane liśćmi  odnaleziono dzień później nieopodal Kippekausen. W klatce piersiowej, szyi i lewym ramieniu ofiary zidentyfikowano dwadzieścia śladów po strzałach ze śrutu oraz inne liczne obrażenia na całym ciele, które pozwalają sądzić, że przed śmiercią Lindlara doszło do szamotaniny. Broń leśniczego nie została nigdy odnaleziona.

Tydzień po zdarzeniu w tej samej gazecie ukazał się artykuł informujący, że 30 żołnierzy z 65. pułku przeczesywało okolicę w poszukiwaniu dowodów. Niczego jednak nie znaleziono. Wkrótce podejrzenia padły na dwóch mężczyzn zatrzymanych pod zarzutem kłusownictwa. Głównym podejrzanym w sprawie zabójstwa był ogrodnik Bösmann, którego strzelbę odnaleziono w sobotę rano w miejscu wskazanym przez drugiego aresztanta  bogatego właściciela okolicznych młynów.

Bösmann nie przyznał się do winy. Sąd skazał go jednak na dożywocie. Drugiego z oskarżonych uwolniono od zarzutów ze względu na brak obciążających go dowodów. Spekuluje się, że zamożny młynarz wykupił się od odpowiedzialności karnej. Niedługo potem mężczyzna popadł w obłęd. Zamknął się w sobie i zajął się malarstwem. Na każdej dostępnej białej powierzchni przedstawiał obrazy dziwnych zwierząt i ludzi.

Skazany ogrodnik opuścił więzienie po 30 latach, najprawdopodobniej zwolniony za dobre sprawowanie. Powrócił do Refrathu jako złamany człowiek i przez kolejnych kilka lat mieszkał jeszcze na lewym brzegu Renu, zapewniając o swojej niewinności. Mroczna opowieść o Bösmannie pozostała w świadomości mieszkańców przez wiele lat. Nawet po pierwszej wojnie światowej straszono jeszcze dzieci, mówiąc: Uważaj, Bösmann nadchodzi!

Okoliczności śmierci Lindlara nadal pozostają niewyjaśnione. Wiele lat po tym zdarzeniu krążyły pogłoski, że pewien mieszkaniec Bensberga na łożu śmierci przyznał się do zabicia leśniczego. Jeszcze inne mówiły, że Lindlar uchodził za kobieciarza, na którym dokonano prywatnego aktu zemsty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz