niedziela, 10 maja 2015

Trzeba uciąć sprawie łeb

Pogoda  nieśmiertelny banał, od którego żadną miarą uciec się nie da. Otwierasz okno, a ona już tam jest. Jeszcze nie tak dawno sądziłem, że o nieprzewidywalnej kolońskiej aurze napisać można doktorat. Błąd. Cała wiedza na ten temat zawiera się w jednym zdaniu: W Kolonii pogoda jest każda. Obiecujący poranek gładko przeradza się w wietrzne, przeplatane ulewami południe. Słońce nieoczekiwanie ogrzewa szyby gdzieś między zupą a drugim daniem tylko po to, by nagle wybuchnąć wspomnianym przeze mnie niedawno parnym popołudniem zwieńczonym kolejnymi ciemnymi chmurami. To z nich ciężkimi strugami popłynie rzęsisty deszcz tuż przed zmrokiem. I tak niemal dzień po dniu. Nie ma się więc nad czym rozwodzić. Lepiej zachować siły na kolejną gwałtowną zmianę. Biada meteopatom.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz