wtorek, 14 lipca 2015

Sensación de Madrid

Pierwsza jest zwykle skóra - blada i złakniona. Natychmiast po wyjściu z samolotu donosi o bomardujących ją bezlitośnie promieniach południowego słońca. Pozostałe bodźce docierają już w zwolnionym tempie. Gdzieś w okolicach taśm z bagażami dostrzegam morze śniadych twarzy, wyłącznie ciemnych włosów i zgrabnych, szczupłych sylwetek.

Prawdziwe szaleństwo zaczyna się jednak dopiero po zmroku. Jeszcze do niedawna opustoszałe ulice zamieniają się w kolorowo rozświetlone trakty pełne rozbawionych ludzi w każdym wieku, zaś granice między wnętrzami lokali a prowadzącymi doń alejkami kompletnie się rozmywają. Atmosfera fiesty w niekontrolowany sposób rozlewa się na wszystkie strony. Zadziwia tylko, że choć niemal każdy sączy "promile", to jakimś przedziwnym zrządzeniem losu nikt nie jest pijany. 

Myśl o tym, że jestem w Hiszpanii dociera zazwyczaj nieoczekiwanie. Wątpię, czy jej nadejście da się oszacować w spożytych litrach salmorejo, taktach w rytmie samby dyskretnie wystukanych prawą nogą, a nawet w napotkanych Fernandezach, Izabelach i Rodrygach zaszytych w wieloczłonowych nazwach ulic, uporczywie wymykających się z pamięci. 

Nade wszystko jednak nadchodzi stan głębokiego niezdenerwowania. Nagle przestają przeszkadzać tłumy, upał nie wydaje się już tak dokuczliwy, a żołądek nie domaga się strawy o zwykłych porach.

Oni chyba coś mi dosypali do pomarańczy.













2 komentarze:

  1. Pod koniec lutego wybieram się do Hiszpanii, a konkretnie Andaluzji.
    Mam nadzieję, że nie będę zawiedziona. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałabyś być niesamowicie wybredna, żeby zawieść się Andaluzją. Jest przepiękna i aż roi się od miejsc godnych odwiedzenia. Osobiście, to mój ulubiony region Hiszpanii. Co prawda pod koniec lutego raczej nie będzie jeszcze zbyt dobrej pogody, ale na pewno będzie dużo cieplej niż w Polsce. :)

      Usuń